Opr. Teresa Kaźmierczak, [W:] ,,Dzieje Białośliwia”, Wojciech Coblewski, str. 196 – 199
,,ZAKLĘTA W KAMIEŃ”
W białośliwskim parku u podnóża pagórka, tam kędy wartka strużka płynie leży przeogromny kamień. Aby go objąć, trzeba 8 par rąk takich jak twoje. Nie próbuj go podważyć, bo nawet nie drgnie. Przy kamieniu chętnie zatrzymuje się przechodzień…
Przed wieloma wiekami, tak dawno, że nie policzysz ile razy ziemia wiosną się przystroiła, a zimą śniegiem otuliła, stał na pagórku dzisiejszego parku wielki modrzewiowy dwór. W dworze owym mieszkało sześcioro rodzeństwa, których młodo osierocili rodzice. Ziemi do dworu należało dużo i sadów było wiele, a w nich najwięcej białych śliw rosło.
Byli czterej bracia i dwie siostry: najstarsza i najmłodsza wiekiem. Starsza z sióstr postać miała królewską, włosy czarne jak krucze skrzydła, oczy niczym węgiel, a twarz białą jakby nigdy słońca nie widziała. Młodsza z sióstr była właściwie jeszcze dzieckiem. Złotowłosa, oczy miała jak kwiatki lnu. Różaność przez jej cerę przebijała, a z całej postaci biła pogoda jak z błękitnego nieba. Bracia byli smagli, czarnowłosi, nieskorzy do pracy ni pilnowania ojcowizny. Łowy na grubego zwierza pochłaniały ich zupełnie. Serca mieli dobre: lud okoliczny nigdy nie miał powodu skarżyć się na nich.
Inaczej było ze starszą siostrą. Ta gnębiła lud. Wymagała pracy ponad siły. Znosić jej musiano miód, ptactwo, zioła i złota przeróżne. Zawsze miała mało, bo była zachłanna. Pewnego razu w głowie jej zrodziła się myśl – jakby tu pozbyć się rodzeństwa i stać się panią wszystkiego. Daleko w ciemnym borze mieszkała staruszka, która czary czynić umiała i czytać w sercu ludzkim. Pewnego dnia, chyłkiem, aby nikt nie widział, udała się siostra do staruszki i wyjawiła jej swoje zamiary. Ta za złoty pierścień obiecuje jej pomóc. Siostra ma wracać do domu. Wraca zła siostra, staje w drzwiach dworu. Nadeszła czarna chmura, przeleciał zimny wiatr, a w komnacie zamiast czterech braci – cztery czarne kruki kraczą. Cztery czarne kruki poderwały sie z ziemi do lotu, wyleciały przez okno i krążą wokół dworzyszcza, wreszcie zmęczone wysoko siadają na drzewach. Tam budują sobie gniazda. Zła siostra udaje zaniepokojenie z powodu nieobecności braci. Dziwi się, że wokół dworu tak często kręcą się czarne ptaki. Wśród ludu krąży wieść, że te ptaki ludzką mowę znają. Mijają miesiące i lata od owego zdarzenia, a okrutnej kobiecie zaczyna ciążyć ostatnia z rodzeństwa – najmłodsza siostra. Znów obmyśla sposób pozbycia się jej. Nastała zima. Spadły wielkie śniegi, przyszły lute mrozy, stanęły rzeki, zamarzły jeziora. Świat stał się biały. Tylko w sercu złej siostry jest czarno. Do staruszki nie ma odwagi pójść. Okropna myśl drąży jej umysł, myśli coraz bardziej natrętne. Aż wreszcie pewnego wiosennego wieczora przebija siostrę nożem. Grzebie ją w pobliżu dworu. Potem pierze krwawe chusty i szaty. Poznała ją staruszka czary czyniąca. Przebrała się miarka. Staruszka postanowiła na zawsze ukarać człowieka, który nie ma w piersi serca lecz głaz. Służbę dworską wywodzi poza dwór i zamienia w cisy. Dwór zamienia w ogromny głaz, a w środku umieszcza okrutną siostrę.
,,Nie tak prędko baśń się baje, jak się prędko dziw ten staje”.
Porwał się z nagła wicher ogromny, drzewa ku ziemi przygiął, aż ziemia zadrżała. Ruszył ogromny kamień i toczył się, aż do podnóża pagórka, tuż przy strumieniu. I leży tam do dziś.
Poniżej inscenizacja ,,Zaklęta w kamień" z dnia 23.05.2013 r. - Święta Patrona Szkoły: